czwartek, 14 lutego 2013

#4 Alkohol dla gentleman-ów - Odc. 2

Witajcie w kolejnym wpisie poświęconym alkoholowi dla gentlemanów, na początek ciekawostka: W grudniu 1985 roku na aukcji w domu aukcyjnym "Christie" w Londynie za butelkę wina "Chateau Lafite", rocznik 1787, zapłacono 157 000 dolarów. Była to najcenniejsza butelka wina. W 1986r. korek wpadł do środka butelki, psując wino.

Zaczynamy!
Po ostatnim wpisie otrzymałem parę komentarzy na facebooku, na blogu oraz nawet dwa mejle z różnymi pytaniami dotyczącymi stricte alkoholu, który winno się spożywać. No więc oczywiście bycie gentlemanem wymaga zasobności portfela oraz często wysokiej pozycji społecznej (która ugruntowuje się z biegiem czasu bycia gentlemanem). Wynika to z tego, że rzeczy na które mamy sobie pozwalać, nie leżą na dolnej półce w supermarkecie typu Biedronka czy Polomarket więc komuś z klasy robotniczej, ciężko będzie wybić się poza swoje środowisko (chyba, że zmieni pracę i zacznie bywać na salonach). Dostałem również mejla następującej treści: "skoro whisky typu jack daniel's uchodzi za przysmak prawdziwego gentleman'a to czemu ów gentleman nie może pijać wódki typu Finlandia, która również produkowana jest przez firmę produkującą JD". Dobrze... nie napisałem nigdzie, że Jack Daniel's to fantastyczna whisky i jest ona absolutnie najlepsza na rynku - wręcz przeciwnie, JD to masówka i istnieje tylko dlatego, że istnieje klasa robotnicza która może sobie raz na miesiąc pozwolić na drinka z colą. Jeżeli kogoś życie alkoholowe, kończy się na whisky typu Jack Daniels - bardzo mi z tego powodu przykro, ponieważ choćby Chivas Regal jest o niebo lepszy (oraz o niebo droższy). Natomiast ja rozpisywałem się w poprzednim wpisie o procesie leżakowania alkoholu i w tym kontekście podałem tam przykład JD.

Doktor Gillian McKeith, wydała książkę którą zatytułowała "Jesteś tym co jesz", idąc za myślą autorki, śmiało możemy powiedzieć: "Jesteś tym co pijesz" i na tej podstawie możemy zdiagnozować, czy mamy do czynienia z Chivasem Regalem czy Wyborową (która notabene jest niezłą wódką). Pojawiły się też pytania o listę alkoholi która podniesie nasz prestiż społeczny, otóż nie ma takiej listy, zasada jest prosta - im droższy alkohol tym mamy więcej fejm-u - proste. Opowiem wam krótką anegdotkę odnośnie tematu prezentów alkoholowych który poruszyłem w poprzednim wpisie a odnośnie którego również dostałem pytanie. Kiedyś z okazji urodzin, dostałem od znajomego whisky Jack Daniels w butelce TRZY LITROWEJ - kurwa. Nie dosyć, że ciężko się z tego nalewa, nie dosyć, że ów znajomy ma mnie za alkoholika (ofiarując mi 3 litry alkoholu) to jeszcze wydał na to prawie 400zł. Gentleman powinien sugerować się jakością a nie ilością. Tak więc na pytanie czy zestaw kilku droższych alkoholi jest dobrym prezentem, odpowiadam: nie, lepiej kupić 0,5L alkoholu za 400zł (np 20 letnie whisky lub wino) niż kupić trzylitrowego jacka danielsa.

Tyle by było odpowiadania na pytania, teraz krótko, chciałbym przedstawić zasady zachowania przy stole na którym jest alkohol. Pierwszym notorycznie popełnianym i zarazem największym błędem (zarówno w gościnie jak i w restauracji) jest podnoszenie kieliszka kelnerowi (kelnerem również jest gospodarz który polewa biesiadnikom). O ile znajomemu w jego domu, po jego prośbie - możemy podnieść już tego kielona, żeby ułatwić nalanie - to nigdy nie robimy tego w stosunku do kelnera. Dlaczego, ano dlatego, że mu tym uwłaczamy - nie wierzymy w jego możliwości i umiejętności i ośmieszamy go przed pozostałymi biesiadnikami pokazując im: "O, zobaczcie jaki świeżak, muszę mu pomagać". Jest to nie na miejscu. Dlaczego nie pomagamy koledze który polewa? z tej samej przyczyny + gospodarz powinien zatroszczyć się o swoich gości osobiście. Co to oznacza, oznacza to tyle, że kiedy polewasz alkohol nie podnosisz się z krzesła i przez stół napełniasz wszystkie kieliszki, rozlewając przy tym zawartość butelki na obrus. Twoim zadaniem jest wstać od stołu, podejść do każdego pijącego i osobiście nawiązując kontakt nalać alkohol. Drugą rzeczą której robić nie wypada, jest krzywienie się po wypiciu alkoholu. Wypij taką ilość która będzie dla Ciebie odpowiednia a nie chlasz oporowo a potem robisz dziwne miny. Nie przerywamy, nie wchodzimy sobie w słowo, jeżeli ktoś opowiada głupoty, warto powiedzieć "nie zgadzam się" zamiast "co ty gadasz". Nie używamy języka potocznego, mówimy ładnie i wyraźnie i oczywiście z pustą "buzią". Często zauważam również, że po wypiciu paru głębszych, wielu moich towarzyszy zaczyna śmiać się w głos - nie ma nic bardziej żenującego. Gentleman nigdy się nie śmieje, on się uśmiecha. Gentleman-a nigdy nic nie rozśmiesza, jego coś może rozbawić. Uśmiechamy się kącikami ust i nie pokazujemy tego co mamy w środku. Ręce trzymamy NA stole i nigdy POD stołem. Patrzymy się rozmówcy w oczy.

Kwestia najważniejsza, bardzo często, żeby nie powiedzieć: zawsze - gdy kończy się alkohol - kończy się biesiada. Ile razy po skończeniu się alkoholu usłyszałeś/aś: "No... to my się już zbieramy, późno się zrobiło." a spróbuj wtedy powiedzieć "ale mam jeszcze jedną flaszkę" to nagle okazuje się, że jeszcze trochę można posiedzieć. Otóż zasada jest taka, że biesiadę opuszczamy albo trzydzieści minut do godziny po skończeniu "flaszki" lub w połowie "flaszki" - decyzja należy do Ciebie.

Dzięki i zapraszam wkrótce na kolejny odcinek. DM

Ps. trwają prace nad videoblogiem, szczegóły wkrótce!

2 komentarze:

  1. już jest jeden hejter co robi VB.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może videoblog lepiej Ci wyjdzie, bo kompletnie nie znasz się na zasadach ortografii, stylistyki jak również interpunkcji. Przykre.

    OdpowiedzUsuń