czwartek, 28 lutego 2013

Piątkowa wylewność

Czasami miewam refleksje na temat samego siebie, zawsze dotyczą one poetyzmu który staram się reprezentować. Irytuje mnie to, że zostałem zmarnowany, sam się zmarnowałem i to w najlepszym momencie mojego życia. Abstrahując, gdyby kazali mi przeprowadzić wywiad z najciekawszym człowiekiem jakiego znam, przeprowadziłbym wywiad z samym sobą. Mam tyle do powiedzenia i znam tyle ciekawych historii, że zachowuje się czasem jak dziecko. Zmarnował mnie alkohol i inne używki, gdybym był Francuzem, pewnie przesiadywałbym w tych klimatycznych francuskich barach i już przed trzydziestką byłbym wieszczem narodowym.

Może to już pieprzona pora napisać tą pieprzoną książkę, chciałbym, ale jedynym innowacyjnym tematem który mógłbym poruszyć, była by historia o dystyngowanym gadającym pingwinie, który wyemigrował do nowego jorku żeby zostać prawnikiem. Pieprzenie, kto by to przeczytał.

czwartek, 14 lutego 2013

#4 Alkohol dla gentleman-ów - Odc. 2

Witajcie w kolejnym wpisie poświęconym alkoholowi dla gentlemanów, na początek ciekawostka: W grudniu 1985 roku na aukcji w domu aukcyjnym "Christie" w Londynie za butelkę wina "Chateau Lafite", rocznik 1787, zapłacono 157 000 dolarów. Była to najcenniejsza butelka wina. W 1986r. korek wpadł do środka butelki, psując wino.

Zaczynamy!
Po ostatnim wpisie otrzymałem parę komentarzy na facebooku, na blogu oraz nawet dwa mejle z różnymi pytaniami dotyczącymi stricte alkoholu, który winno się spożywać. No więc oczywiście bycie gentlemanem wymaga zasobności portfela oraz często wysokiej pozycji społecznej (która ugruntowuje się z biegiem czasu bycia gentlemanem). Wynika to z tego, że rzeczy na które mamy sobie pozwalać, nie leżą na dolnej półce w supermarkecie typu Biedronka czy Polomarket więc komuś z klasy robotniczej, ciężko będzie wybić się poza swoje środowisko (chyba, że zmieni pracę i zacznie bywać na salonach). Dostałem również mejla następującej treści: "skoro whisky typu jack daniel's uchodzi za przysmak prawdziwego gentleman'a to czemu ów gentleman nie może pijać wódki typu Finlandia, która również produkowana jest przez firmę produkującą JD". Dobrze... nie napisałem nigdzie, że Jack Daniel's to fantastyczna whisky i jest ona absolutnie najlepsza na rynku - wręcz przeciwnie, JD to masówka i istnieje tylko dlatego, że istnieje klasa robotnicza która może sobie raz na miesiąc pozwolić na drinka z colą. Jeżeli kogoś życie alkoholowe, kończy się na whisky typu Jack Daniels - bardzo mi z tego powodu przykro, ponieważ choćby Chivas Regal jest o niebo lepszy (oraz o niebo droższy). Natomiast ja rozpisywałem się w poprzednim wpisie o procesie leżakowania alkoholu i w tym kontekście podałem tam przykład JD.

Doktor Gillian McKeith, wydała książkę którą zatytułowała "Jesteś tym co jesz", idąc za myślą autorki, śmiało możemy powiedzieć: "Jesteś tym co pijesz" i na tej podstawie możemy zdiagnozować, czy mamy do czynienia z Chivasem Regalem czy Wyborową (która notabene jest niezłą wódką). Pojawiły się też pytania o listę alkoholi która podniesie nasz prestiż społeczny, otóż nie ma takiej listy, zasada jest prosta - im droższy alkohol tym mamy więcej fejm-u - proste. Opowiem wam krótką anegdotkę odnośnie tematu prezentów alkoholowych który poruszyłem w poprzednim wpisie a odnośnie którego również dostałem pytanie. Kiedyś z okazji urodzin, dostałem od znajomego whisky Jack Daniels w butelce TRZY LITROWEJ - kurwa. Nie dosyć, że ciężko się z tego nalewa, nie dosyć, że ów znajomy ma mnie za alkoholika (ofiarując mi 3 litry alkoholu) to jeszcze wydał na to prawie 400zł. Gentleman powinien sugerować się jakością a nie ilością. Tak więc na pytanie czy zestaw kilku droższych alkoholi jest dobrym prezentem, odpowiadam: nie, lepiej kupić 0,5L alkoholu za 400zł (np 20 letnie whisky lub wino) niż kupić trzylitrowego jacka danielsa.

Tyle by było odpowiadania na pytania, teraz krótko, chciałbym przedstawić zasady zachowania przy stole na którym jest alkohol. Pierwszym notorycznie popełnianym i zarazem największym błędem (zarówno w gościnie jak i w restauracji) jest podnoszenie kieliszka kelnerowi (kelnerem również jest gospodarz który polewa biesiadnikom). O ile znajomemu w jego domu, po jego prośbie - możemy podnieść już tego kielona, żeby ułatwić nalanie - to nigdy nie robimy tego w stosunku do kelnera. Dlaczego, ano dlatego, że mu tym uwłaczamy - nie wierzymy w jego możliwości i umiejętności i ośmieszamy go przed pozostałymi biesiadnikami pokazując im: "O, zobaczcie jaki świeżak, muszę mu pomagać". Jest to nie na miejscu. Dlaczego nie pomagamy koledze który polewa? z tej samej przyczyny + gospodarz powinien zatroszczyć się o swoich gości osobiście. Co to oznacza, oznacza to tyle, że kiedy polewasz alkohol nie podnosisz się z krzesła i przez stół napełniasz wszystkie kieliszki, rozlewając przy tym zawartość butelki na obrus. Twoim zadaniem jest wstać od stołu, podejść do każdego pijącego i osobiście nawiązując kontakt nalać alkohol. Drugą rzeczą której robić nie wypada, jest krzywienie się po wypiciu alkoholu. Wypij taką ilość która będzie dla Ciebie odpowiednia a nie chlasz oporowo a potem robisz dziwne miny. Nie przerywamy, nie wchodzimy sobie w słowo, jeżeli ktoś opowiada głupoty, warto powiedzieć "nie zgadzam się" zamiast "co ty gadasz". Nie używamy języka potocznego, mówimy ładnie i wyraźnie i oczywiście z pustą "buzią". Często zauważam również, że po wypiciu paru głębszych, wielu moich towarzyszy zaczyna śmiać się w głos - nie ma nic bardziej żenującego. Gentleman nigdy się nie śmieje, on się uśmiecha. Gentleman-a nigdy nic nie rozśmiesza, jego coś może rozbawić. Uśmiechamy się kącikami ust i nie pokazujemy tego co mamy w środku. Ręce trzymamy NA stole i nigdy POD stołem. Patrzymy się rozmówcy w oczy.

Kwestia najważniejsza, bardzo często, żeby nie powiedzieć: zawsze - gdy kończy się alkohol - kończy się biesiada. Ile razy po skończeniu się alkoholu usłyszałeś/aś: "No... to my się już zbieramy, późno się zrobiło." a spróbuj wtedy powiedzieć "ale mam jeszcze jedną flaszkę" to nagle okazuje się, że jeszcze trochę można posiedzieć. Otóż zasada jest taka, że biesiadę opuszczamy albo trzydzieści minut do godziny po skończeniu "flaszki" lub w połowie "flaszki" - decyzja należy do Ciebie.

Dzięki i zapraszam wkrótce na kolejny odcinek. DM

Ps. trwają prace nad videoblogiem, szczegóły wkrótce!

czwartek, 7 lutego 2013

#3 Alkohol dla gentlemen-ów - Odc.1

Wpis numer trzy, na początek ciekawostka. Czy wiesz że, alkohol (pod wszelakimi postaciami) jest drugim, co do wielkości spożywania przez ludzkość płynem? Na pierwszym miejscu jest czysta woda a na trzecim... coca-cola. Zaskakujące? bardzo... człowiek do przeżycia potrzebuje wody (a jest ona szeroko dostępna - nie licząc krajów dotkniętych suszą), mówiąc o alkoholu mam na myśli wszystkie alkohole dostępne na tym padole a mówiąc o coca-coli, mam na myśli jedną i tą samą markę która dostępna jest na rynku.

Zaczynamy. Gentleman-i, każdy o nich słyszał, większość chce nimi być, mniejszość za takich uchodzi a kropla w morzu ogółu mężczyzn nimi jest. Pomijając wszelkie książki o savoir vivre które pisane były przez ludzi, którzy nawet nie wiedzą z jakiego języka ów określenie pochodzi i wszystkie kultury wrzucają do jednego wora, po kartoflach, ubabranego łupinami i sprzedają to jako coś, co każdy powinien wiedzieć - bo przecież kurwa nie wypada zachowywać się jak świnia w towarzystwie.
Miejsce Europa środkowa, urodziny cioci Jadzi. Siedzimy przy stole, ciotka cała czerwona bo zmęczona robotą, całą noc gotowała specjały aby goście się nażarli. Wszystko zostaje zjedzone, talerze puste, bo przecież gdy nie zjemy to ciocia Jadzia się obrazi bo pewnie nie smakowało, a jej pot z czoła kapał, ostatnie pieniądze wydała na karkówkę a my wybrzydzamy. Analogiczna sytuacja, tyle, że Chiny... ichniejsza ciocia Jadzia, zeżarliśmy wszystko z talerza i to był błąd, ponieważ w kulturze Chin, oznacza to, że gospodarz przygotował za mało jedzenia i tym samym dajemy mu to do zrozumienia - musimy trochę zostawić.
Tak więc, nie ma ogólnych zasad dobrego zachowania, które obowiązują na całym świecie. Mniejsza z tym bo nie o tym będzie ta seria wpisów, chciałem tylko zobrazować wam, że równie dobrze to co ja tutaj naskrobałem, nie jest ogólnym wzorcem zachowań dla całej ludzkości, ba... może być zupełnie innym wzorcem w waszym środowisku ponieważ zasady dobrego zachowania i dobrych manier wymagają odnalezienia się w towarzystwie w którym aktualnie przebywacie i to właśnie takie zasady powinniście w tym czasie i w tym miejscu reprezentować. Postarałem się jednak zebrać wszystkie te zasady, które pozwolą wam w oczach innych, uchodzić za kogoś z kasty wyższej (chociaż na pozór i jeżeli chodzi o alkohol ponieważ w tym mam największe doświadczenie).

Wódka
Najpopularniejszym alkoholem w Polsce jest wódka, składa się ona z destylatu alkoholowego rozcieńczanego z wodą, co czyni ją najtańszym alkoholem wysokoprocentowym. A skoro jest najtańszy? To go nie pijemy! Nie pijemy wódki również z innej przyczyny, gentleman nie pije rzeczy które były robione maszynowo bo to świadczy o szacunku do samego siebie jak i np. do człowieka któremu ofiarowujemy alkohol jako prezent. Nie ważne jak droga była wódka... wódka to wódka, na chuj drążyć temat. Gentleman pije alkohole leżakowane i takie też ofiaruje jako prezenty. Upraszczając, wynika to z tego, że ofiarując komuś wódkę która jest tworzona w 3 minuty, poświęcamy temu komuś 3 minuty swojego czasu, bo tyle gównie wynosi czas wyboru i kupna flaszki. Kupując komuś trzyletnie wino, to tak jakbyśmy poświęcali mu trzy lata swojego życia. I błagam was, nie kupujcie mu jacka danielsa z myślą, że leżakował on 3 lata - nie, w butelce jest procent alkoholu który leżakował trzy lata, nie cała flacha z promocji w tesco. Za cenę litrowego JD, możemy kupić już niezłe wino. Inną sprawą jest to, że wódkę pije się z kieliszków - uprzedzam, kieliszki są passe, alkohole pijemy z koniakówek, whiskaczówek i kieliszków do wina.

Co więc mam pić?
Oczywiście spotykając się z kumplem w domu, we dwoje, możemy się napić tej gorzały ale w towarzystwie, odmawiając wódki i argumentując to tym, że wódki zwyczajnie nie pijamy, przez prymitywów zostaniemy zakwalifikowani jako wyższa pierdolęcja, ale przez ludzi którzy mają choć gram oleju w głowie, zyskamy w oczach i zwyczajnie ich zaciekawimy. Pijemy wino, nawet takie za 20zł - 0,7L - wcześniej wąchając bukiet a potem biorąc mały łyk, rozprowadzając go po jamie ustnej i połykając. Pijemy whisky, koniak, brandy (wszystko powyżej balantajsa w górę, ale nigdy w dół i nigdy balantajsa) i tutaj muszę nadmienić, że nie mieszamy tego z colą ani innym napojem, bo to patologia i profanacja. Ewentualnie, do naszej szklanki, wlać możemy parę kropel czystej wody niegazowanej (czym zaciekawimy ogół towarzyszy), delikatnie rozcieńczymy roztwór i stanie się on łatwiejszy w konsumpcji.

W gościach nie polewamy
To jest często łamane prawo, przypomnij sobie ostatnią imprezę, wstajesz i bez namysłu chwytasz za flaszkę pytając się "kto pije?" i nalewasz. Broń Boże to robić, w gościnie, gentleman jest gościem, gospodarz jest "kelnerem", on decyduje kiedy polać (o ile jest rozsądny, bo gdy leje na pałę co 2 minuty, odmawiamy) i to on polewa, chyba, że honorami obdarzy właśnie ciebie mówiąc: "Heniu, weź polej", jeżeli jednak, tak samo jak Ty, jest gentleman-em, nigdy tego nie uczyni.

Ubiór
W gości ubieramy się w marynarkę, ceniony jest również krawat ale na imprezach młodzieżowych raczej bym nie polecał bo wyjdziemy na hipstera. No i teraz, alkohol + ciepłe posiłki + jakieś tańce... pocimy się, chciałoby się zdjąć marynarkę i rozpiąć górny guzik koszuli, poluźnić krawat, zawinąć rękawy - NIE! Nigdy nie zdejmujesz marynarki - marynarka jest atrybutem kasty wyższej. Dlaczego? Przypomnij sobie ostatnią imprezę w restauracji na której byłeś, pamiętasz kelnera? jeżeli nie, ja Ci przypomnę - miał na sobie koszulę i muszkę, garniturowe spodnie i eleganckie buty. W momencie kiedy zdejmujesz marynarkę, wizualnie stajesz na równi z nim, a nie jesteś przecież kelnerem tylko gościem. Gentleman nigdy nie zdejmuje marynarki i zawsze wygląda ekskluzywnie. Pewnie zastanawiasz się, co masz zrobić skoro jesteś spocony? Gentleman nie poci się, na miano gentlemana pracuje się latami, to ciągła praca, reprezentowanie samego siebie. Masz tańczyć, pić, jeść tak, aby się nie spocić. To ciężkie, wiem... ale zawsze możesz zrównać się z resztą hołoty i być postrzegany tak jak oni.

Tyle w pierwszym odcinku, w kolejnych będziemy zajmować się zachowaniem, mówieniem, gestykulacją i tym, ile wypić aby się nie upić i co zrobić gdy już się, przepraszam za wulgaryzmy - najebiemy.

Dzięki i do usłyszenia. DM

niedziela, 3 lutego 2013

#2 Cztery kategorie ludzkości

Witam w drugim wpisie, od bardzo dawna staram się posegregować ludzi ze względu na ich użyteczność na ziemi. Nie będą to podziały takie z jakimi większość z nas styka się każdego dnia (mowa tutaj o rasizmie, homofobii itp. itd.). Zawsze chciałem dokonać naukowego podziału bazując na kulturze i nauce. O ile twierdzić można, że wszyscy ludzie są równi o tyle niezaprzeczalnym jest fakt, że zwyczajny Kowalski (robotnik w drukarni gazety wyborczej np.) jest o wiele mniej przydatny niż zwyczajny Feldman (lekarz). Po lekturach różnych publikacji naukowych jak i tych filozoficznych udało mi się dokonać autorskiego podziału, przydatności ludzi na cztery kategorie: Ludzie producenci, Ludzie konsumenci, Ludzie naukowcy, Ludzie samowystarczalni (naturalnie cały czas ten podział jest przeze mnie udoskonalany a na razie zawiera masę nieścisłości i rzeczy z którymi można polemizować). Mogliście już kiedyś słyszeć o podziale na konsumentów/producentów (o ile czytujecie Grad-a, Hannę Mazmer lub Hiuzinga) natomiast ja trochę odjąłem od tych dwóch kategorii i stworzyłem dwie nowe, co uważam, że stworzyło dobre podstawy do przejścia z ogółu do szczegółu.

Idąc za myślicielami i zwolennikami idei ludycznego wymiaru kultury, możemy dojść do wniosku, że nauka nie jest przydatna w kształtowaniu się społeczeństwa (a szerzej całej ziemi) i na takim też podłożu, budowane są wszystkie te teorie które dzielą ludzi na producentów i konsumentów. Osobiście uważam, że w obecnych czasach powinniśmy te teorie odłożyć do lamusa. Jestem zwolennikiem eksploracji kosmosu oraz zagorzałym kibicem odnalezienia inteligentnego życia we wszechświecie więc kategoria ludzi naukowców powinna zostać doczepiona do wszystkich prób ułożenia mapy życia na ziemi. Przyznam się, że nie wiem od czego zacząć a uważam, że ma to kluczowe znaczenie aby dobrze zrozumieć wszystkie kategorie. Zacznę od (jak dla mnie) najbardziej ciekawych rodzajów.

Ludzie samowystarczalni
Tutaj najlepszym przykładem są wszelkiej maści plemiona (a precyzując zwłaszcza te, które żyją we wspólnocie pierwotnej - def. słow.). Kategoria jest połączeniem producentów i konsumentów ale z wyłączeniem naukowców. Życie opiera się tutaj o zapewnienie sobie minimalnych potrzeb do przeżycia. Jedzenie, picie i bezpieczeństwo. Z historii wiemy, że plemiona zakładane były przy korytach rzek, co pozwalało na zapewnienie sobie wody jak i dobrego podłoża do uprawy ziemi, dzięki czemu już było co jeść i pić. W większości przypadków, plemiona tworzyły religię, bardziej Bożka do którego składali modły, o deszcze, zwierzynę, zdrowie. Na tym opierała się ich wiara, bardziej zaawansowane mózgowo społeczności, Bożka tworzyły również po to (tak jak katolicy w czasach obecnych) aby wytłumaczyć pojawienie się ich samych na tym padole ale również aby wytłumaczyć ich znikanie z tego padołu (tutaj o wiele bardziej pasowałoby napisać, że nie o samo zniknięcie chodzi ale o to, gdzie udają się po śmierci, bo zwyczajnemu człowiekowi trudno sobie wyobrazić, że znika i nie idzie nigdzie, nie teleportuje się w inny wymiar, nie idzie do czyśćca, nie wita sie ze swoim Bogiem i nie spotyka z innymi którzy odeszli). Ale idąc tym tropem, można dojść do wniosku, że ta dywagacja jest pewnego rodzaju nauką, myśleniem na tematy pojawiania się i znikania a więc doszukiwaniem się wyjaśnienia. Osobiście uważam, że religia, nie ma nic wspólnego z nauką gdyż nie robi ona kroków na przód. Prawdziwym doszukiwaniem się prawdy, byłoby więc zbudowanie zaawansowanego technicznie statku kosmicznego i wzniesienie się ponad chmury a nie siedzenie na kamieniu i rozmyślanie, w kogo by tu uwierzyć. Reasumując, przybywamy do koryta rzeki, zapewniamy sobie jedzenie, picie, budujemy szałas i jesteśmy niezależni do końca życia.

Ludzie producenci
Następne kategorie będą prostsze i mniej rozbudowane ponieważ bazować będziemy na tej pierwszej. Producentów, bardzo łatwo jest opisać, są to ludzie, wywodzący się z ludzi samowystarczalnych, którzy postanowili oddawać przez siebie uzbierane dobro innym (np.pokarm), za określone czynności. Obojętnie co by to było, mogą to być pieniądze, może to być wachlowanie kawałem dużego liścia w słoneczny dzień czy budowanie szałasów na zlecenie producenta który staje się potem inwestorem (bo np szałasy które wybudowali mu pracownicy zaczyna wynajmować tym leniwym którym nie chce sie ich budować). Producenci mają bardzo dużo wspólnego z ludźmi samowystarczalnymi, oprócz tego że wywodzą się z tej kategorii to potem do niej wracają. Ale nie zawsze...

Ludzie naukowcy
Skąd się oni biorą? Są to producenci! Większość producentów po dorobieniu się majątku, wraca do swoich korzeni, czyli jedzą, piją i śpią. Są jednak tacy (bardziej rozwinięci) których do tego stopnia nurtują pewne pytania lub zmusza ich do tego chęć zwiększenia zysków - że zaczynają obmyślać plan jak odpowiedzieć na te pytania (odpowiedzieć sensownie, bo nie wystarcza im już dywagacja na kamieniu, chcą namacalności). Sami stają się naukowcami lub tworzą szkołę w której zatrudniają i szkolą innych aby otrzymać określone korzyści. Prawda że proste? Reasumując: mamy już tyle hajsu, że nie mamy co z nim zrobić i nagle zaczyna nurtować nas pytanie "co jest nad nami?", budujemy statek kosmiczny i odkrywamy. Bardziej skąpi, próbują np. zmechanizować proces produkcji aby zarobić więcej pieniędzy. Mam nadzieje, że wiecie o co mi chodzi.

Ludzie konsumenci
Tutaj pewnie pojawi się wiele kontrowersji i głosów sprzeciwy (zwłaszcza od tych wykształconych naukowców bo humanistów nie biore pod uwage bo to zwyczajni najzwyczajniejsi bezużyteczni robole - sam jestem humanistą). W skład konsumentów wchodzą również bardziej zaawansowani pracownicy fizyczni (np w obecnych czasach studenci politechniki itp.itd.). Wciska się ludziom kit do głowy, oni myślą, że się realizują ale tak naprawdę są tylko robotnikami ludzi którzy im płacą za stworzenie czegoś. Naukowcem nie jest pracownik fizyczny lub umysłowy, jest on nadal tylko pracownikiem któremu zostało przydzielone zlecenie. Uważam że 98-99% ludności na świecie to konsumenci. Kim jest konsument? To człowiek, który nic nie produkuje i wszystko kupuje od producentów, musi pracować aby mieć co jeść - a to gdzie pracuje i w jaki sposób, jest bez znaczenia. W czasach wojny, Niemcy doskonale to zrozumieli tworząc klasę myślicieli - kto pracuje ten jest klasą niższą. Tak więc konsumenci stanowią znaczącą większość populacji. Praktycznie tworzą ją całą, a władzą jest właśnie kategoria ludzi producentów!

Możecie się zgadzać lub nie, możecie mieć pytania lub wątpliwości. To są efekty moich przemyśleń (oczywiście w wielkim skrócie). Dziękuje za uwagę i zapraszam ponownie pod koniec tego tygodnia.
DM.

czwartek, 31 stycznia 2013

1# Słowem wstępu i od rzeczy

Witam serdecznie wszystkich Państwa, ze szczególnym... tym... rozmachem rąk i ukłonem serdecznie chciałbym przywitać zwłaszcza tych, którzy czytywali wcześniej te brednie które wypisywałem na poprzednim blogu. No więc... blog ten będzie blogiem komentatora świata, który nie ma żadnych kompetencji i wiedzy co pozwoli mu go opisywać, więc sądzę, że doskonale wpasuje się w całą orkiestrę blogerów i tych drukowanych szmatławców dostępnych w drogeriach. W związku z tym brakiem kompetencji i wiedzy, blog ten nazwałem "Jestem Hejter" - tak, wiem że niepoprawnie użyłem sformułowania hejter, ale blog ten będzie niepoprawny.

Co będziecie mogli Państwo tutaj czytywać? Przeważnie mnie, chociaż często zdarza się, że wychodzi ze mnie drugie "ja". Oprócz mnie, znaczącą rolę odgrywać będzie kolokwializm, brednia, populizm (co dzięki Andy-emu Warhol-owi możemy sprzedawać jako towar ekskluzywny), znikoma kultura (ale zawsze!), jakaś muzyka i spora dawka chamstwa. Jako, że jestem Polakiem będzie też dużo narzekania, braku tolerancji no i oczywiście "ja zawsze wiem lepiej". Nie będę rozpisywał się w tym wstępie o tym, kim jestem, ile mam w portfelu, ile miesięcznie do niego przybywa i czym się zajmuję na co dzień. Po prostu... serdecznie zapraszam i polecam samego siebie - Daniel Michalski vel. Jestem Hejter

Początek, tudzież pierwszy wpis nie może być wpisem pustym a z uwagi na pojawienie się nowego tygodnika na rodzimym rynku szmatławców, postanowiłem wydać o nim osąd. Nie będzie to recenzja z uwagi na to, że "tych Panów" już "zrecenzowano". Oczywiście chodzi mi o pismo: "Do rzeczy". No i jak widzę na stronie głównej gazety wielki napis DO RZECZY a parę centymetrów wyżej nazwisko GMYZ, to już wiem, że będzie o Smoleńsku. Lisicki, Semka, Wildstein, Gabryel, Ziemkiewicz, Gmyz, Łysiak, Kukiz - to w ramce na górze widnieje - chciałoby się powtórzyć słowa youtube-owego bohatera "matko bosko kochano", taka to mieszanka wybuchowa, że boję się trzymać tego w ręku (zwłaszcza, że Gmyz mógł tam napakować trochę trotylu). Kolejny tygodnik typu "tylko my mamy rację", oczywiście ma to być konkurencja dla "Uważam Rze" (co to miało być drugim Newsweekiem ale nie pykło), zresztą nawet mają tą samą czcionkę i podobne logo. "Tygodnik Lisickiego" uwaga!, już wiem na sto procent, że to konkurencja dla Uważam Rze - przecież to były naczelny RP. Cena przystępna (jak za pierwszy numer 3.95zł - za kolejne już nikt tyle nie zapłaci). Na dole strony głównej: Wracamy - Niepokorni dziennikarze nie dali się skreślić. Niepokorni dziennikarze?? To znaczy kto? Kukiz? Co dziennikarzem nigdy nie był? Gmyz? - niepokorny? przecież on był święcie przekonany, że tam jest trotyl a gdy wyszło, że to nie jest pewne to próbował się wycofywać. Może Ziemkiewicz jest niepokorny? - dobre żarty, a może Lisicki? dlaczego? kolejny wywalony z RP. Darowałbym sobie tą niepokorność a jeżeli tak bardzo chcieli to napisać, mogli zamiast swoich głów wkleić zdjęcie Stachurskiego (tak samo artysta jak Kukiz).

Otwieram! - To ja miałem rację - Cezary Gmyz. Wiedziałem! Pomijam, bo już wiem, co tam przeczytam. Następnie artykuł "Kto wyleciał na trotylu", potem Ziemkiewicz i Wróblewski piszą o tym, że media kłamią, kolejny o Jadwidze Kaczyńskiej - czego naturalnie spodziewałem się po pisemku propisowskim. Kolejnym działem po "trotylu" jest dział kultura, który szczerze powiem, jest działem ciekawym a szczególnie polecam Felieton "Czeski sen Tarantino". Po dziale kultura, nie ma już nic ciekawego (a to dopiero połowa gazety). Cóż... tego się spodziewałem,, dziennikarstwo na niskim poziomie (chociaż jest parę dobrych tekstów ale na pewno nie napisali ich Ci celebryci) , nic nowego a w dodatku Kukizowi radziłbym wrócić do muzyki bo to co tu pisze to durnoty - nawet nie będę tego komentował. Niemniej jednak, polecam kupić ten numer i na własne oczy zobaczyć co tam jest napisane - można się pośmiać. Ja prawie się popłakałem gdy przeczytałem wywiad z Tomaszem Sakiewiczem, który to jak zawsze wytyka Tuskowi i oskarża wszystkich na około (z Rosją i USA na czele). Również polecam ten wywiad, Sakiewicz rozprawia się tam o nielojalności Tuska wobec Polski (co oczywiście jest racją ale w tuningu Red. Nacz. Tomasza Sakiewicza brzmi dalej śmiesznie). Kończę ten osąd i z niecierpliwością czekam na czwarty lutego, kiedy to ma ukazać się numer drugi, ciekawe czy będą nowe fakty o Smoleńsku?

Dziękuję i zapraszam za tydzień.
DM.